I stało się... Ubrałam się normalnie!
Po prostu nie mogę w to uwierzyć!
Jednak, mimo to, wycieczka była bardzo udana. Kiedy poślizgnęłam się na błotku, zamiast upaść, jak normalny człowiek, to ja zrobiłam piruet, kilka kroków w tył i zawisnęłam nad ziemią w niewygodnej pozycji. Znajomi pytali, czy dla nich tańczę, bo przypominam baletnicę..:)
Ach! Pochwalę się jeszcze moją pamiątką. Gdy kumpele rozglądały się za pocztówkami, ja kupiłam genialną bransoletkę. Nie mogłam się jej oprzeć... Taaaak na mnie patrzyła..:)






Bluza: prezent
Bluzka: no name
Spodnie: no name
Adidaski: Puma/ prezent
Plecak: Puma/ wydębiłam od brata
Woda mineralna: Piwniczanka:)
Nowa bransoletka: straganik w Szczawnicy.